Spacer przez Kacze Góry – 7.12.2014

Jeden z najkrótszych dni w roku, chłód, mgła, i mżący o poranku deszcz nie przeszkodziły w spacerze ścieżkami Rezerwatu Krajobrazowego Lasy nad Górną Liswartą. By zaspokoić zróżnicowane oczekiwania co do długości i trudów wędrówki, zaproponowane zostały dwa warianty : krótszy liczący 23 kilometry i dłuższy, który w ostatecznym rachunku wymagał pokonania blisko 44 kilometrów. Ślady przejścia obu tras można prześledzić na mapach (odpowiednio dla 23 km i 43 km) oraz zapoznać się z raportami zapisanymi w urządzeniach GPS (23 km i 43 km). Nieznaczne przedłużenie drugiego wariantu, było spowodowane koniecznością  rezygnacji z zamiaru „przedarcia” się bezpośrednio z północno-zachodniej rubieży Łąk Kochanowickich do rezerwatu cisów. Zmusiło nas do tego rozlewisko leśnego potoku, które obchodziliśmy unikając bagien i podmokłego lasu. Tym niemniej, warto było wejść w to uroczysko, które o innej porze roku będzie praktycznie niedostępne. Nim doszliśmy tutaj – na krawędź śródleśnych łąk, przystanek przy Żelaznym Moście, po którym biegnie linia kolejowa Magistrali Węglowej Śląsk – Porty, podzielił 25-cio osobową grupę w ślad za decyzją o wybranym wariancie spaceru. Dla krótszej drogi było to miejsce oznaczające początek powrotu do Blachowni. Idący dalej mieli okazję przyjrzeć się bliżej żyjącym w naturalnym środowisku i podlegającym ścisłej ochronie cisom, a także wyczytać sporo przyrodniczych ciekawostek z nowo osadzonych tablic informacyjnych, ustawionych wzdłuż ścieżki przyrodniczej biegnącej przez „Rezerwat Cisy nad Liswartą”. Stamtąd, już zgodnie z palem, przeszliśmy przez morenowe wzgórza zwane Kaczymi Górami, by kolejno przez Jezioro i Cisie powrócić do Blachowni. Oprócz myśliwych byliśmy chyba w tym dniu jedynymi gośćmi tych leśnych ostępów. Mogłoby się wydawać, że przy takiej aurze i porze roku, dzień powinniśmy uznać za stracony. Cóż bardziej błędnego. Gdy opadłe liście odsłaniają rozłożyste pnie i konary, a w poszyciu kwitną kolonie mchów, surowy majestat lasu tchnie niezwykłą atmosferą, tworząc w szarości mgieł scenerie mogące towarzyszyć bajkowym opowieściom lub ilustrować stronice literatury fantasy. Trudno tę plastykę i subiektywne wrażenia dokumentować fotografią, choć mimo sporych ograniczeń technicznych, galerie zostały przygotowane. Reasumując wrażenia, pozostało przekonanie, Tam warto było być.

kacze_gory_minPrezentujemy również krótki klip filmowy autorstwa Roberta Bisia

Korzystający z nawigacji turystycznej GPS mogą pobrać pliki ze śladami tras : 23 km i 40 km, by ewentualnie powtórzyć taki spacer.

Ósma rocznica niedzielnych biegów przełajowych 30.11 2014 r.

Gdyby upływający czas mierzyć jubileuszami, należy odnotować fakt, że zamknęliśmy kolejny, już ósmy rok spotkań z niedzielną, aktywną rekreacją. Stało się tradycją, że ta rocznicowa okoliczność, stwarza sposobność zaproszenia i spotkania się z biegającymi przyjaciółmi z Blachowni i okolicznych miejscowości oraz klubów. Zarówno goście jak i my – miejscowi, mieliśmy okazję swoją obecnością i ciepłym słowem podziękować Jackowi Chudemu za pomysł „Niedzielnych Biegów Przełajowych” i spontaniczność  w kreowaniu tego projektu  zarówno w naszym środowisku, jak i w okolicznych społecznościach. Nie spoczął na przysłowiowych laurach, obejmując prezesurę OSiR-u. Teraz z jeszcze większą energią wychodzi naprzeciw oczekiwaniom ludzi aktywnie i zdrowo spędzających wolny czas. Nie tylko mobilizuje do porzucenia ospałego trybu życia, ale pracą i pomysłowością stwarza możliwości do zagospodarowania takich potrzeb. Dlatego, jak co roku, przyjemnie było przebiec się w towarzystwie Jacka i jego przyjaciół lub pomaszerować z kijkami, by po takiej rozgrzewce w serdecznej atmosferze stanąć przy ognisku na chwilę rozmowy i wspólny posiłek. Nie było to pierwsze, jubileuszowe spotkanie. Tak jak poprzednio i dzisiaj miła atmosfera i zasłyszane serdeczności rozgrzały serca i umocniły więzi, fundamentując wiarę w sens organizowania takich przedsięwzięć. Jak zdrowie pozwoli, będziemy dalej biegać, spacerować i dzielić się doświadczeniami i osiągnięciami. A póki co, zapraszam do obejrzenia zdjęć dokumentujących to niedzielne popołudnie.

8r_nbp_min Czytaj dalej

Spacer na Łysą Górę (Lysá hora) – 15.11.2014 r.

Poszukując miejsc jeszcze nie odwiedzanych, wybór celu wyjazdu padł na Czeskie Beskidy, z propozycją spaceru z miejscowości Ostravice, na najwyższy szczyt pasma Beskidu Morawsko-Śląskiego, zwany Lysá hora (1 324 m.n.p.m.). Autobus dowiózł nas i oczekiwał na powrót w tym samym miejscu – na parkingu przy stacji kolejowej Ostravice. Już sam ten niewielki przystanek jednotorowej kolei zaskoczył schludnością i funkcjonalnością. Szynobusy co chwila odjeżdżały z garstką pasażerów. Pewnie ktoś z decydentów pomyślał praktycznie, analizując potrzeby turystów i lokalnych mieszkańców. A ci, szanując również wspólne dobro, dbają o wygląd miasteczka. Przyjezdny nie napotyka tutaj zniszczonych przez tak zwanych graficiarzy elewacji budynków, zdemolowanych wiat przystankowych, powywracanych koszy na śmieci. Zdaje się, że obcym dla tych ludzi jest przyzwolenie na destrukcyjny model wychowania w myśl hasła „róbta, co chceta”. Co najwyżej, nie zabroniono wejść na tę ścieżkę urbanistom, bo zabudowa miasteczka ma niewiele z atmosfery beskidzkiej osady. Cóż, może to wygodniej dla jej mieszkańców. Po takich obserwacjach, czas na wyjście w góry. Propozycja przejścia spacerowej pętli była możliwa kilkoma wariantami   (mapa lub interaktywna tutaj). Prawie wszyscy zdecydowali pokonać dłuższą drogę, liczącą nieco ponad 19 km. Zapis jej śladu na mapie można zanalizować tutaj, a dane z raportu urządzenia do nawigacji GPS, są dostępne pod tym linkiem. Spacer zaczęliśmy podejściem szlakiem czerwonym na szczyt. Na początku zaskoczenie kilkukilometrowym asfaltem, a później wyprzedzającymi nas co chwilę biegaczami. Oni też podążali na Łysą Górę. Trochę to niezwyczajne, ale gdy zderzyć ten obraz z wiedzą o miejscu urodzenia Emila Zatopka, które leży niespełna 30 kilometrów od Ostravicy, zastane fakty nie powinny dziwić. By nie pozostawić niedomówień wyjaśnię, że Emil Zatopek to wielokrotny złoty medalista letnich olimpiad w biegach na dystansach 5, 10 km i w maratonie. Na Igrzyskach Olimpijskich w Helsinkach, w 1952 roku, zwyciężając w tych trzech konkurencjach ustanowił osiągnięcie, które jak dotąd nie powtórzył żaden lekkoatleta. Więc dobra tradycja zobowiązuje, a wdzięczni Zatopkowi Czesi  budują na Łysej Górze obszerną stację turystyczną, nazwaną jego imieniem. Rzeczywiście, to co zastaliśmy na szczycie przypomina rozległy plac budowy. Jak bardzo, trudno to było ocenić, gdyż gęsta mgła i upiorny wiatr, skutecznie ograniczały taką percepcję. Komunikat meteorologiczny informował o 4-rech stopniach Celsjusza i prędkości wiatru w porywach do 85 km/godz. Nijak się to miało do wcześniejszych prognoz. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że nawet niewysokie góry obfitują w pogodowe niespodzianki. Po tych doświadczeniach przyszedł czas powrotu. Planowane wcześniej zejście szlakiem żółtym do zapory Sance, a stamtąd znów asfaltową ścieżką rowerową do szlaku niebieskiego i dalej wzdłuż drogi głównej do miejsca postoju autobusu, nie nastręczyło większych trudności.

lysa_hora_minWycieczka może nie była nazbyt ekscytująca, ale myślę, że warto było poznać „nowe góry”,  spotkać ciekawych ludzi i pobyć choćby chwilę w innym otoczeniu, tak ze strony przyrody jak i efektów starań wynikłych ze społecznych oczekiwań sąsiadujących z nami Czechów. Resztę obrazu dopełnią fotki zamieszczone w autorskich galeriach, do odwiedzenia których zapraszam.

Czytaj dalej